Prorosyjskie trolle w polskim internecie. "Sprawdzają co wywołuje emocje Polaków"
„Moja córka nie została dziś wpuszczona przez ochroniarza do urzędu miasta Warszawa-Mokotów. Powiedział, że obsługują tylko Ukraińców” - taki wpis, mający nastawić negatywnie Polaków do Ukraińców, pojawił się na Twitterze. - To kolejny element akcji dezinformacyjnej wymierzonej w pozytywny stosunek Polaków do Ukraińców i wsparcia uchodźców. Grupy robocze nieustannie kalibrują swój przekaz i sprawdzają co wywołuje emocje Polaków - komentuje Marcin Wiśniewski.
„Moja córka nie została dziś wpuszczona przez ochroniarza do urzędu miasta Warszawa-Mokotów. Powiedział, że obsługują tylko Ukraińców. Pojechała do urzędu na Śródmieściu i tam udało się załatwić sprawę. To chyba już za daleko poszło? Czy mnie się wydaje?” - napisała kilka dni temu użytkowniczka (użytkownik?) „Pani z dziekanatu”.
Moja córka nie została dziś wpuszczona przez ochroniarza do urzędu miasta Warszawa-Mokotów. Powiedział, że obsługują tylko Ukraińców. Pojechała do urzędu na Śródmieściu i tam udało się załatwić sprawę. To chyba już za daleko poszło? Czy mnie się wydaje?
— Pani z dziekanatu (@Beata01373973) March 17, 2022
Konsultant biznesowy i specjalista od komunikacji internetowej i digital marketingu Wojtek Kardyś wypunktował, że konto powstało podczas pandemii, rozprowadza treści antyszczepionkowe oraz prorosyjskie, brak na nim zdjęć i treści neutralnych, a w nazwie konta pojawia się ciąg liczb. „Mamy rosyjskie bingo” - podsumował.
? Konto powstało podczas pandemii (kwiecień 2020)
— Wojtek Kardys ?゚ヌᆭ?゚ヌᄆ?゚ヌᄎ (@WojtekKardys) March 18, 2022
? Zagorzały antyszczepionkowiec
? Liczby w nicku (anonimowość)
? Udostępnia treści prorosyjskie (i anty-ukraińskie)
? Brak zdjęć i wpisów neutralnych
Mamy rosyjskie bingo. ?゚ヌᄎ?¬タヘ♂️#Dezinformacja pic.twitter.com/NQIZrH80wn
Tweet ze słowami „moja córka” (i zmyśloną historią) szybko został sparodiowany przez innych użytkowników.
Gdybym miał córkę, to moja córka nie zostałaby dziś wpuszczona przez ochroniarza do urzędu miasta na Partyzantów. Powiedzieliby jej, że obsługują tylko Ukraińców. Pojechałaby do urzędu na Nowych Ogrodach i tam udałoby się załatwić sprawę. To chyba już za daleko poszło?
— bankrobber ? (@robberbanks) March 18, 2022
Pfff, moja córka nie została dziś przepuszczona na zielonym świetle przez ulicę przez policjanta. Powiedział, że przechodzić mogą tylko dzieci z Ukrainy. Poszliśmy na inne przejście, gdzie nie było policjanta, i się udało. To chyba już za daleko poszło? Czy mnie się wydaje?
— Doniesienia z putinowskiej Polski (@PutinizmPolski) March 18, 2022
Moja córka była dzisiaj na poczcie wysłać do was paczkę, niestety ochroniarz jej nie wpuscil, zabrał paczkę i wszystko sam zjadł
— zlwkg (@zlwkg) March 18, 2022
"Sprawdzają co wywołuje emocje Polaków"
Jednak dyrektor Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych Marcin Wiśniewski radzi, żeby uważać na tego typu wpisy. - To kolejny element akcji dezinformacyjnej wymierzonej w pozytywny stosunek Polaków do Ukraińców i wsparcia uchodźców. Po raz kolejny widzimy wyraźny wzrost liczby publikacji w mediach społecznościowych o tym charakterze - mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl
Przypomina, że już wcześniej odnotowywane były incydenty w tej narracji, m.in. brak dostępności lekarzy czy szpitali, brak możliwości skorzystania z usług urzędów, specjalne przywileje dla osób z nadanym już numerem PESEL (faworyzowanie w dostępności usług publicznych), tańsza benzyna dla Ukraińców czy specjalne zniżki w sklepach.
- I wiele innych - wszystko „z winy uchodźców” - dodaje Wiśniewski. - Grupy robocze nieustannie kalibrują swój przekaz i sprawdzają, co wywołuje emocje Polaków - szczególnie w kontekście generowania interakcji w mediach społecznościowych, co bezpośrednio wpływa na zasięgi i dotarcie do internautów. Dlatego tak istotna jest szczególna ostrożność przy udostępnianiu treści w mediach społecznościowych - brak reakcji użytkowników na te dezinformacyjne publikacje powoduje ich nieskuteczność – podkreśla dyrektor IBIMS.
Czytaj też: Deepfake z Wołodymyrem Zełenskim nakazywał Ukraińcom kapitulację. Facebook szybko usunął wideo
10 tys. profili w social media rozpowszechnia w Polsce rosyjską dezinformację
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Marcin Wiśniewski, dyrektor Instytutu Nadania Internetu i Mediów Społecznościowych podkreśla, że w dalszym ciągu w przestrzeni polskich mediów społecznościowych i internetu obserwowana jest "wysoka dynamika implementacji treści o charakterze dezinformacyjnym".
- Dokonuje się tego w tzw. gniazdach (profilach, grupach, kanałach Telegram). Treści są dystrybuowane przez osoby trzecie, które mają zaufanie do autorów dezinformacji. Prowadzi to bezpośrednio do wzrostu zasięgów. Obecnie wysoka dynamika koncentruje się na tematach możliwej agresji Rosji na Polskę w drodze ataku rakietowego w pobliżu granicy z Polską - podsumowuje Wiśniewski.
Dołącz do dyskusji: Prorosyjskie trolle w polskim internecie. "Sprawdzają co wywołuje emocje Polaków"