Sprawa Mariana Banasia coraz większym problemem PiS. "Chaos na własne życzenie"
Marian Banaś zapowiedział kolejny raz, że nie zamierza zrezygnować ze stanowiska prezesa Najwyższej Izby Kontroli, bo informacje na temat jego interesów i przeszłości są kłamliwe i krzywdzące, a on jest lojalnym i rzetelnym urzędnikiem pracującym dla dobra Ojczyzny. Zdaniem ekspertów od wizerunku i marketingu politycznego to narastający problem, który PiS sprawił sobie na własne życzenie.
Od ponad dwóch miesięcy jednym z głównych tematów politycznych jest osoba Mariana Banasia, prezesa Najwyższej Izby Kontroli.
O polityku zrobiło się głośno po tym, jak po koniec września dziennikarze TVN ujawnili w programie „Superwizjer”, że Marian Banaś w kamienicy w krakowskim Podgórzu prowadził hotel na godziny i miał mieć kontakty biznesowe z przestępcą skazanym prawomocnym wyrokiem. Kilka dni wcześniej kontrolę oświadczeń majątkowych polityka zakończyło Centralne Biuro Antykorupcyjne - ten ma siedem dni na zgłoszenie uwag do ustaleń CBA.
17 października Marian Banaś wrócił z trzytygodniowego bezpłatnego urlopu i wydał oświadczenie, w którym poinformował że będzie "przeciwstawiał się wszelkim próbom ataku na jego osobę jako Prezesa Najwyższej Izby Kontroli". Napisał, że „ przystąpił do wykonywania konstytucyjnych i ustawowych obowiązków w Najwyższej Izbie Kontroli" i że będzie „bronił niezależności i bezstronności Najwyższej Izby Kontroli jako naczelnego organu kontroli państwowej". Stwierdził też, że „zmanipulowane i kłamliwe doniesienia medialne mające na celu zdyskredytowanie jego osoby niewątpliwie stanowią formę zemsty tych środowisk, które w wyniku przeprowadzonej reformy służb skarbowych i celnych utraciły dotychczasowe wpływy na możliwość podejmowania najważniejszych decyzji w Rzeczypospolitej Polskiej".
Banaś: jestem lojalnym i rzetelnym urzędnikiem
Teraz polityk wydał kolejne oświadczenie, w którym kolejny raz zapowiedział, że w imię odpowiedzialności będzie „kontynuował powierzoną mu przez Parlament misję”.
Przyznał, że „wobec pojawiających się w mediach różnych doniesień związanych z moją działalnością, ale przede wszystkim powodowany troską o przyszłość Najwyższej Izby Kontroli pragnę oświadczyć, że byłem gotów złożyć urząd prezesa NIK. Z przykrością stwierdziłem jednak, że moja osoba stała się przedmiotem brutalnej gry politycznej”.
Stwierdził jednak, że jako prezes Izby nie może pozwolić, by stała się ona przedmiotem politycznych rozgrywek i targów. „Nie! Na to zgody nie będzie! Pragnę podkreślić, że zostałem powołany na urząd prezesa NIK z zachowaniem wszystkich procedur. Tylko stabilne kierownictwo jest w stanie zapewnić prawidłową pracę Izby i wypełnianie jej konstytucyjnych obowiązków - powiedział.
- Nigdy nie mówiłem o sobie, że jestem człowiekiem wolnym od błędów. Nie podkreślałem działalności w opozycji antykomunistycznej w latach 70. i 80. Wręcz przeciwnie, kiedy odrodziła się Rzeczpospolita stałem się lojalnym i rzetelnym urzędnikiem pracującym dla dobra Ojczyzny. Nie wikłałem się również w partyjne rozgrywki. Dziś pojawiły się wątpliwości związane z moją przeszłością. Uważam je za kłamliwe i krzywdzące. Deklaruję, że jestem gotów odpowiedzieć na każde pytanie śledczych i wyjaśnić wszelkie ich wątpliwości. Jeśli zajdzie taka potrzeba jestem gotów zrzec się immunitetu prezesa NIK. Jednocześnie będę zdecydowanie stawał w obronie mojego dobrego imienia i mojej rodziny - oświadczył Marian Banaś.
W piątek 6 grudnia br. na profilu twitterowym NIK opublikowano zaproszenie na dzisiejszą konferencję (10 grudnia) na temat najnowszych wyników kontroli Izby. Nie podano, czego mają dotyczyć.
Według informatorów „Dziennika Gazety Prawnej” wyniki mają dotyczyć Funduszu Sprawiedliwości (FP), nadzorowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Na konferencji mogą zostać przedstawione zawiadomienia do prokuratury z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Ma ich być co najmniej kilkanaście.
Już w połowie października br., gdy Marian Banaś, mimo tego, że sprawy związane z należącą do niego kamienicą nie zostały wyjaśnione wrócił po urlopie na stanowisko prezesa NIK, eksperci od wizerunku i marketingu politycznego jasno wskazywali, że jest to poważne zagrożenie dla wizerunku PiS jako partii rządzącej. Najmocniej jednak w ich ocenie uderza w wizerunek NIK jako instytucji mającej stać na straży prawa.
Teraz w rozmowie z Wirtualnemedia.pl stwierdzają, że afera wokół Mariana Banasia i jego dalsze piastowanie funkcji prezesa NIK jest dużo większym problemem niż tylko wizerunkowym obciążeniem PiS.
Nienormalne staje się normalne?
Według Piotra Czarnowskiego, prezesa agencji First PR obecnie Marian Banaś nie jest już tylko problemem wizerunkowym ani dla NIK ani dla PiS.
- Jest dowodem na to, że Państwo przestaje funkcjonować strukturalnie. Z punktu widzenia komunikacyjnego odbiór publiczny całej sprawy, od powołania do usiłowań odwołania, świadczy zaś o tym, że zaczynamy przyzwyczajać się do chaosu i nienormalne staje się normalne. Oba zjawiska są bardzo groźne dla społeczeństwa, o wiele groźniejsze niż sama sprawa Banasia i jej potencjalny wpływ na chwilowe wydarzenia - ocenia nasz rozmówca.
Prof. Dariusz Tworzydło, kierownik Katedry Komunikacji Społecznej i Public Relations Uniwersytetu Warszawskiego przyznaje, że fakt pełnienia przez Mariana Banasia funkcji prezesa NIK nie jest dla Prawa i Sprawiedliwości korzystny. - Media jednoznacznie opisują go jako osobę ściśle powiązaną z tym ugrupowaniem. W przestrzeni medialnej pojawia się szereg zdjęć obecnego szefa NIK w towarzystwie polityków partii rządzącej. Nie jest także problemem odnalezienie wypowiedzi polityków PiS którzy pozytywnie odnoszą się do Mariana Banasia, jego pracy i zaangażowania jeszcze w okresie gdy np. pracował jako sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów - wylicza ekspert.
Zwraca uwagę, że PiS ma ograniczone możliwości działania w tym temacie. - Zmiana konstytucji w celu odsunięcia Banasia byłaby trudna, bo opozycja w niej nie pomoże. Co więcej, opozycji jest nawet na rękę aby konfrontacja pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością a Marianem Banasiem trwała jak najdłużej - twierdzi prof. Dariusz Tworzydło.
Problem na własne życzenie
Według Grzegorza Millera, właściciela agencji MillerMedia obecne postępowanie Mariana Banasia to kłopot, który PiS zgotował sobie na własne życzenie.
- Wyborcy tej partii, wg przecieków medialnych na temat sondaży, nie rozumieją poparcia PiS dla Mariana Banasia i bronienia go mimo ujawnienia afery majątkowej. Następnie, gdy zarzuty stały się zbyt poważne i wiarygodne, nastąpił odwrót i zdecydowane potępienie, bardzo mocno spóźnione. To buduje wizerunek "partii kolesi" zamiast uczciwej formacji, na której wizerunek PiS starał się pracować przez ostatnie 4 lata. Część wyborców PiS jest świadoma tego, że polityka to brudna gra, jednakże mogą mieć problem ze zracjonalizowaniem sobie takiego postępowania kierownictwa partii - jawnie nieporadnego i nieprzejrzystego. I wydaje się, że nawet zaskoczonego twardą postawą Mariana Banasia, co absolutnie nie powinno mieć miejsca w partii o tak dużym doświadczeniu personalnym i politycznym - podkreśla Miller.
Dodaje, że dalsze wstąpienie Mariana Banasia na wojnę z frakcją Zbigniewa Ziobry jest nie na rękę nikomu w PiS, gdyż nieprzychylny partii rządzącej NIK to poważne zagrożenie dla każdego z ministrów. - Jest natomiast na rękę opozycji, która pod hashtagiem #MuremzaBanasiem przekonuje, że nieważne, co Marian Banaś zrobił, ważne, że uderza w PiS. I na rękę opozycji nie jest usunięcie kłopotliwego prezesa NIK z urzędu, tylko jego dalsze trwanie w skandalu, gdyż to zabiera punkty poparcia oraz może ujemnie wpłynąć na szanse Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich - zaznacza Grzegorz Miller.
Całkiem odmienne zdanie na temat obecnej afery wokół Mariana Banasia na pozycję Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich ma prof. Dariusz Tworzydło. - Marian Banaś nie jest także pracownikiem Kancelarii Prezydenta, ani też jego współpracownikiem. Pośrednio jednak osoba prezesa NIK będzie miała wpływ na ocenę urzędującego Prezydenta z uwagi na korelację tego pierwszego z polityczną oceną Prawa i Sprawiedliwości. Większym problemem dla Prezydenta mogą być osoby Pani Pawłowicz i Pana Piotrowicza niż Pana Banasia. Ale i w tym przypadku, jeżeli przestaną oni być aktywni w mediach, to i ten fakt może nie mieć bezpośredniego wpływu na ostateczną ocenę Andrzeja Dudy jako kandydata w wyborach prezydenckich - uzasadnia nasz rozmówca.
Dołącz do dyskusji: Sprawa Mariana Banasia coraz większym problemem PiS. "Chaos na własne życzenie"
Słychać wycie, znakomicie.
Tak samo było z likwidacją energetyki wiatrowej na lądzie, z wycinaniem lasów, wielkimi budami kaczyzmu, sprowadzaniem plastikowych odpadów z Afryki i i ich paleniem na wysypiskach,. niszczeniem mediów publicznych i jeszcze można by tu długo wymieniać.
Celna refleksja :)