Dziennikarze krytykują PiS za niewpuszczenie reportera "Faktów" TVN na wieczór wyborczy
Jakubowi Sobieniowskiemu z "Faktów" TVN można zarzucać krytyczne nastawienie do PiS-u, ale niewydanie dziennikarzowi przez partię akredytacji na niedzielny wieczór wyborczy jest naruszeniem wolności mediów oraz zasad demokracji - oceniają dla Wirtualnemedia.pl Jacek Czarnecki, Michał Szułdrzyński, Cezary Gmyz, Sławomir Jastrzębowski, Konrad Piasecki i Mikołaj Wójcik.
Jacek Czarnecki, reporter Radia ZET
Zachowanie PiS wobec Jakuba Sobieniowskiego jest nieprzyzwoitością. Rozumiem, że politycy organizują sobie jakieś elitarne spotkanie dla dziennikarzy, np. wigilię i zapraszają na opłatek, kogo chcą. Ale niewydawanie akredytacji dziennikarzowi dużej stacji telewizyjnej na wieczór wyborczy partii, która głosi hasła prawa i sprawiedliwości jest co najmniej bardzo nieprzyzwoite.
Podobne zachowanie ze strony innych partii oceniałbym dokładnie tak samo. Tak się po prostu nie robi. Dobieranie sobie dziennikarzy i złośliwe wpisy na Twitterze, że „cyngla Platformy nie będziemy zapraszać” to jest naruszenie wolności prasy. A to PiS krzyczy, że narusza się wolność, bo media mainstreamowe.
Michał Szułdrzyński, publicysta „Rzeczpospolitej”
Źle oceniam decyzję Prawa i Sprawiedliwości o niewpuszczeniu Jakuba Sobieniowskiego na wieczór wyborczy. Każdy dziennikarz powinien mieć prawo do tego, żeby relacjonować tego typu wydarzenia. Mamy złe przykłady z przeszłości jak politycy wybierają sobie media, którym chcą bardzo ważne, kluczowe wręcz, wydarzenia zaprezentować. Tak było ostatnio kiedy wszyscy się oburzali na marszałka Sikorskiego, że wybrał akurat jeden z portali na to żeby tam przedstawić swoją wersję wydarzeń związaną z wywiadem dla Politico. To samo było kiedy PiS kiedyś ogłaszał porozumienie z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin wyłącznie przed kamerami jednej z telewizji (TV Trwam - przyp. red.).
Takie działania jak w niedzielę przed wieczorem wyborczym są po prostu nie fair. Nie zmienia to faktu, że PiS może mieć powody, żeby Jakuba Sobieniowskiego nie lubić. Wydaje mi się on dosyć stronniczy w swoich komentarzach dotyczących tej partii. Oczywiście PiS powinien go wpuścić na to wydarzenie, ponieważ Sobieniowski nie przyszedł tam manifestować swojego braku sympatii tylko informować widzów TVN24 o przebiegu wieczoru wyborczego.
Źle by było, gdyby to politycy wybierali sobie dziennikarzy, z którymi będą rozmawiać. Bardzo mnie złości, kiedy Stefan Niesiołowski odmawia rozmowy z „pisowskimi dziennikarzami”. To redakcja podejmuje decyzję, który reporter będzie relacjonował dane wydarzenie, nie polityk.
Cezary Gmyz, publicysta „Do Rzeczy”
Partie polityczne mają prawo do takich, a nie innych decyzji. Natomiast gdybym ja decydował o przyznaniu akredytacji to zapewne bym jej nie odmówił. Bywają tacy dziennikarze, co do których rzetelności dziennikarskiej istnieją poważne wątpliwości. Takim dziennikarzem jest m.in. Jakub Sobieniowski. Uważam jednak, że w przypadku działalności partii politycznych, które są finansowane z budżetu państwa, powinno się na tego typu eventy wpuszczać każdego przedstawiciela mediów. Choć przyznaję, że miałbym problem z wpuszczeniem na podobne wydarzenie dziennikarzy tygodnika „Nie”.
Decyzja dotycząca tego, jaki dziennikarz zostaje wysłany na wydarzenie polityczne należy tylko i wyłącznie do redakcji, która będzie je relacjonować i nikt nie powinien na to wpływać. Nie chciałbym, żeby jakakolwiek partia czy instytucja decydowała o tym, którego dziennikarza redakcja pośle. Nie szanując sztuki dziennikarskiej Sobieniowskiego i uważając go za dziennikarza nierzetelnego i stronniczego uważam jednak, że powinien być wpuszczony na wieczór wyborczy PiS.
Solidarność dziennikarska rzadko kiedy obowiązuje w obie strony. Koledzy z mediów bliższych Platformie Obywatelskiej nie protestują przeciwko takim praktykom jak odbieranie mikrofonów dziennikarzom z mediów konserwatywnych. Nie słyszę protestów, gdy na spotkania z Maciejem Laskiem zapraszani są tylko wybrani dziennikarze, a wśród nich brakuje tych, którzy kwestionują jego wersję.
Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny Grupy Super Express
W takich sytuacjach zawsze stoję za dziennikarzami, nawet takimi, którzy nie ukrywają swoich sympatii politycznych. Zachowanie Prawa i Sprawiedliwości wobec Jakuba Sobieniowskiego było błędem. Starano się to wyjaśniać tym, że Sobieniowski mógł uczestniczyć przez w wieczorze wyborczym Ewy Kopacz. Ale takich rzeczy nie powinno się robić.
TVN ma swoje sympatie polityczne i one nie są po stronie PiS. Mnie trochę dziwi, że partia rządząca jest trochę lepiej traktowana niż opozycyjna. Uważam, że dziennikarze zawsze powinni traktować dużo ostrzej rządzących niż opozycję, a w przypadku tej stacji jest inaczej. Ale to wcale nie oznacza, że politycy PiS powinni zabraniać udziału dziennikarzom TVN w swoich eventach. Ta droga może obrócić się przeciwko nim.
Jak się ogląda pana Sobieniowskiego to widać, że nie jest wzorem obiektywności w stosunku do Prawa i Sprawiedliwości, wszyscy zauważają ten brak sympatii. Być może należało wysłać do sztabu innego dziennikarza? A może TVN pomyślał, że zrobi sobie małą prowokacyjkę i ją zrobił? Ale to są decyzje, które podejmuje redakcja TVN.
Mikołaj Wójcik, szef działu polityka w „Fakcie”
Niedzielna decyzja PiS jest swego rodzaju naruszeniem wolności mediów oraz zasad demokracji. Akredytacje nie mogą być narzędziem w rękach polityków do selekcji dziennikarzy. Mogę sobie wyobrazić sytuację, że mamy premiera, który organizuje konferencję i nie życzy sobie, aby uczestniczył w niej dziennikarz, który zadaje mu wyjątkowo trudne pytania. Taka sytuacje jest w demokracji nieakceptowalna.
Niestety, solidarność mediów w Polsce już od dawna nie istnieje. Gdyby istniała to po takim zachowaniu na kolejny wieczór wyborczy Prawa i Sprawiedliwości nikt by nie przyszedł. Trzeba też przyznać, że PiS-owi upiekło się to zdarzenie i nie przebiło się przez zamieszanie związane z liczeniem głosów przez PKW.
Marcin Mastalerek jest świeżym rzecznikiem i musi się jeszcze sporo nauczyć. Musi też zacząć odróżniać sytuację, w której polityk ma prawo jednemu dziennikarzowi udzielać wywiadów, a innemu odmówić od relacjonowania oficjalnego wydarzenia, którym jest wieczór wyborczy. Zatem: panie rzeczniku, pierwsze koty za płoty, ale nie tędy droga.
Konrad Piasecki, dziennikarz RMF FM
Kompletnie nie rozumiem takich decyzji i niezależnie od tego, która partia i wobec którego medium będzie je podejmować ja będę je potępiać. Uważam, że wydarzenie publiczne, a takim jest wieczór wyborczy, nie może być zamknięty przed dziennikarzem z powodów wyimaginowanych oskarżeń.
Dziennikarz nie ma obowiązku kochania jakiejkolwiek partii politycznej, ale to nie znaczy, że partia powinna uniemożliwiać pracę tym, którzy jej nie kochają. Uzasadnienie typu „on nas nie lubi, wobec czego nie chcemy go wpuszczać na wieczór wyborczy” wydaje mi się nie tyleż zabawne co niepokojące.
Uważam za Talleyrandem, że niedzielne zachowanie Prawa i Sprawiedliwości „to gorzej niż zbrodnia - to błąd”. Gorzej niż zbrodnia, bo to jest „zbrodnia na demokracji” kiedy nie wpuszcza się dziennikarzy na publiczne wydarzenia, a błąd, bo PiS niczego tym nie osiąga. Zniechęcanie do siebie dziennikarzy jakichkolwiek mediów i selekcjonowanie ich na lepszych i gorszych nie sprzyja współpracy z nimi i nie przynosi politycznego zysku.
Poprzednia 1 2
Dołącz do dyskusji: Dziennikarze krytykują PiS za niewpuszczenie reportera "Faktów" TVN na wieczór wyborczy