SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Spory wzrost wynagrodzeń prezydenta, premiera i parlamentarzystów. „Podwyżki dla polityków w obecnej sytuacji mocno nieetyczne. Wizerunkowo najwięcej traci opozycja”

W piątek Sejm przegłosował znaczne podwyżki wynagrodzeń dla polityków, wyższe subwencje dla partii politycznych oraz wprowadzenie uposażenia dla Pierwszej Damy. Eksperci od marketingu politycznego przyznają, że wyższe wynagrodzenia im się należą, jednak teraz, gdy polska gospodarka zmaga się ze skutkami pandemii koronawirusa, ludzie tracą pracę, upadają firmy, służba zdrowia jest niedofinansowana takie decyzje są mocno nie na miejscu. Jednak rządzący wykazali się daleko idącym sprytem wykorzystując zmęczenie Polaków polityką i bez żadnych wcześniejszych zapowiedzi przegłosowali wygodne dla siebie przepisy. Najgorzej wypadła w tym wszystkim opozycja. - To inteligentna pułapka zastawiona na opozycję, która jak zwykle dała się w nią złapać i do tego ośmieszyła, a dla decyzji PiS stała się tarczą, która przejmie na siebie słowa krytyki - komentują dla Wirtualnemedia.pl eksperci od marketingu politycznego.

W piątek Sejm większością głosów przyjął ustawę przewidującą wzrost wynagrodzeń dla parlamentarzystów i samorządowców.

Za podwyżkami głosowało 386 posłów, przeciw -  33, 15 wstrzymało się. Przeciwko podwyżkom głosowali wszyscy posłowie Konfederacji oraz niektórzy posłowie Koalicji Obywatelskiej, wśród nich byli m.in.  Monika Rosa, Franciszek Sterczewski, Michał Szczerba, Klaudia Jachira i Tomasz Zimoch. Od głosu wstrzymał się Grzegorz Schetyna, ale Borys Budka głosował już za.

Dzięki przyjętej ustawie wynagrodzenia polityków wzrosną o kilkadziesiąt procent. Prezydent będzie zarabiał  25 981 zł brutto (obecnie 12,6 tys. zł brutto), pierwsza dama -  18 tys. zł brutto (obecnie nie dostaje wynagrodzenia), marszałkowie Sejmu i Senatu -  21 984 zł brutto (obecnie 14 tys. zł brutto), wicemarszałkowie Sejmu i Senatu -  17 987 zł brutto (obecnie 12 tys. zł brutto), premier -  21 984 zł brutto (obecnie 11 tys. zł brutto), ministrowie -  17 987 zł brutto (obecnie 10,1 tys. zł brutto), wiceministrowie -  16 988 zł brutto (obecnie 8 tys. zł brutto), wojewodowie -  14 989 zł brutto (obecnie 11-12 tys. zł brutto), wicewojewodowie -  12 990 zł brutto (obecnie 11 tys. zł brutto), a posłowie i senatorowie  - 12 600 zł brutto (obecnie 8 tys. zł brutto).

Połowę więcej dostaną też partie polityczne - przegłosowano wzrost rocznych subwencji dla nich. Subwencja dla PiS wzrośnie z 23,3 mln zł do 34,9 mln zł, KO - 19,9 mln zł do 29,8 mln zł, Lewicy – z 11,4 mln zł do 17,1 mln zł, PSL – z 8,3 mln zł do 12,4 mln zł, Konfederacji – z 6,8 mln zł do 10,2 mln zł.

Tusk: ogarnijcie się proszę

Przegłosowane podwyżki dla polityków spotkały się z ostrą krytyką. Opozycję, która w większości głosowała za przyznaniem ostro skrytykował Donald Tusk.

„Perfect Timing Day: przyznać wielkie podwyżki prezydentowi, rządowi i parlamentowi w rocznicę strajku 1980, w czasie rewolucji u najbliższego sąsiada, w szczycie pandemii, kiedy zaczyna się głęboka recesja. Opozycja, która złej władzy podwyższa wynagrodzenie, i to w czasie kryzysu, nie ma racji bytu. Po prostu. Ogarnijcie się, proszę” - napisał na Twitterze.

Zachowania swoich partyjnych kolegów nie potrafił zaakceptować Tomasz Cimoszewicz, syn Włodzimierza Cimoszewicza, który postanowił wystąpić z PO, bo jak tłumaczył w mediach, nie może się pod taką decyzją podpisać i legitymować jej swoim nazwiskiem.

Suchej nitki na politykach nie zostawił też Szymon Hołownia, który w jednej ze swoich wypowiedzi stwierdził, że „ PO i PiS zawrą ze sobą każdy układ jeżeli chodzi tylko o pieniądze”.

- Najpierw był gniew (nie powiem mocniej, choć chciałbym). Oto "opozycja” lamentująca, że władza niszczy Polskę, daje tej władzy podwyżkę. Dlaczego? Bo jak da władzy podwyżkę, to władza jej też da podwyżkę. Dajmy więc PiS-owi więcej pieniędzy na szczucie, na propagandę, niech mają więcej na kolejne posady dla pociotków. Dajmy, bo oni wtedy dadzą nam. Och jakże bardzo ze wszystkim się z PiS-em nie zgadzamy! No przecież jak oni dyskryminują osoby LGBT! Jak niszczą praworządność, sądy! Jeszcze dwa miesiące temu, w kampanii, byli politycznym Mordorem. Dziś? To koledzy od uklepywania dealów. Bo przecież jak można zarobić, to jak nie zarobić? Hajs ukoi wszelkie bóle - napisał w internecie Hołownia.

Duży niesmak

Bartosz Czupryk, ekspert ds wizerunku, marketingu politycznego i strategii uważa, że sprawa  podwyższenia wynagrodzeń polityków,  tudzież subwencji dla partii politycznych oraz samego wynagrodzenia pierwszej damy przejdzie bez większego echa, bo mamy okres wakacji, a po wyborach prezydenckich wszyscy potrzebują odpocząć od polityki.

- Opozycja nie sprzeciwia się podwyżkom. Nie będzie klasycznego sprzeciwu, bo pieniądze dostaną wszyscy, adekwatnie do liczby miejsc w ławach poselskich. Politycy wykorzystują okoliczności oraz zmęczenie wyborców polityką. Cała okoliczność pozostawia jednak niesmak, bo w dobie kryzysu takie posunięcie kojarzy się bardziej z rekompensatą za wydłużoną kampanię wyborczą niż realną zasadność podniesienia wynagrodzeń w myśl zrównoważenia dochodu względem poniesionych wydatków. Ale, jeśli nie teraz to, kiedy? Na jesieni najprawdopodobniej pojawi się temat zastępczy w postaci koronawirusa więc wszyscy o wydarzeniach z wakacji zapomną - uzasadnia ekspert.

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl przyznaje, że osobiście popiera przyznanie pierwszej damie wynagrodzenia ze względów formalnych, natomiast zaznacza, że wysokość pensji trudno komentować, kiedy dotyczy jedynie funkcji reprezentacyjnej. - Ale czy jest ona policzalna? Każda dotychczasowa Pierwsza Dama musiała zrezygnować z życia prywatnego i zawodowego. Podobnie jak Melania Trump i Brigitte Macrone. Ale czy tym paniom kiedykolwiek czegoś brakowało? Teraz kiedy Agata Duda otrzyma za swoją funkcję wynagrodzenie oczekiwania społeczne względem niej wzrosną. Czy polska pierwsza dama jest na to gotowa? - zastanawia się Bartosz Czupryk.

Nasz rozmówca mówi też wprost, że podnoszenie sobie pensji przez polityków w dobie pogłębiającego się kryzysu jest posunięciem nieetycznym. - Traci na tym nie tylko PiS, ale i wszystkie pozostałe kluby parlamentarne popierające podwyżkę wynagrodzeń. Najwyraźniej reelekcja Andrzeja Dudy dodała wiatru w żagle posłom Prawa i Sprawiedliwości. W sytuacji, w jakiej znalazła się polska służba zdrowia, w wyniku pandemii koronawirusa, wszystkie grupy zawodowe powinny się ze sobą solidaryzować, zaciskać pasa i wspierać się dotyczy to również polityków – komentuje Bartosz Czupryk.

Hasło o solidarności społecznej to mit

Zdaniem dr Krystiana Dudka, właściciela Instytutu Publico, eksperta ds. marketingu politycznego i wizerunku prezydent czy premier (bez względu na sympatie polityczne) powinni zarabiać więcej. Podkreśla, że szef Rady Ministrów koordynujący pracę wszystkich ministerstw to poważne i trudne zajęcie. - Trudno odmówić też logiki, że Pierwsza Dama, która z racji wyboru męża musi zawiesić swoją pracę, towarzyszyć mu przez 5 czy 10 lat, a nie mieć z tego tytułu żadnej rekompensaty finansowej - też zasługuje na swoje wynagrodzenie – mówi dr Krystian Dudek.

Podobnie jak przedmówca nie ma wątpliwości, że obecna sytuacja to niezbyt odpowiedni moment na podwyżki wynagrodzeń polityków.

- Przyznawanie sobie podwyżek w czasie pandemii, kryzysu na rynku pracy, podczas którego wiele osób traci zatrudnienie, firmy padają - to zupełny brak wyczucia, a hasło o solidarności społecznej okazuje się mitem. Kto z Polaków dzisiaj otrzymuje podwyżki jakie serwują sobie rządzący? - zastanawia się nasz rozmówca. Dodaje, że z punktu widzenia PiS logika jest spójna: dajemy ludziom 500+, 300+, była tarcza, wygraliśmy wybory, są wakacje i ludzie mniej interesują się polityką, a poza tym przed nami kilka lat samodzielnego rządzenia - podczas których nawet krytyczni wyborcy zapomną.

Brzęk monet i nagła jedność ponad podziałami

- Zawsze najtrudniejsze i najmniej popularne decyzje podejmuje się na początku rządów. PiS z tego korzysta, a obserwując jak sprytnie konstruuje swoją strategię - o przypadku mowy nie ma. atem PiS jest zarówno odważny, ale też sprytny. Można nawet uznać, że to inteligentna pułapka zastawiona na opozycję, która jak zwykle dała się w nią złapać i do tego ośmieszyła, a dla decyzji PiS stała się tarczą, która przejmie na siebie słowa krytyki – ocenia dr Krystian Dudek.

Ekspert uważa, że opozycja - dostając na tacy argument do krytykowania rządu, a wiedząc, że gdyby nawet była przeciw to PiS i tak może przeforsować swój plan, a do kieszeni wszystkich polityków i tak wpadną większe sumy - nie wykorzystała okazji, by na tle rządzących pokazać się jako bliższa ludziom i ich problemom.

- Gdy tylko w przenośni zadźwięczał brzęk monet - nagle w Sejmie, jak nigdy, zapanowała jedność ponad podziałami. To niebywałe, jak nieskoordynowane i niespójne są działania opozycji. Jeśli tak dalej pójdzie PiS może rządzić latami, bo gra się tak jak przeciwnik pozwala, a opozycja pozwala na wszystko. A gdy czytam wypowiedź anonimowego polityka opozycji skarżącego się w mediach, że posłowie nie mają na ubrania - to brak mi słów i czuję się zażenowany. Mógłbym odpowiedzieć tak: panie pośle - można przecież zmienić pracę. Przecież w innych zawodach ludzie się nie ubierają, nie podróżują - wszystko spada im z nieba... Szkoda, że nie skorzystał Pan z okazji do tego, by milczeć na ten temat - komentuje szef Instytutu Publico.

Zwraca przy tym uwagę na kwestię wynagrodzeń parlamentarzystów w odniesieniu do wynagrodzeń w samorządach - w wielu miejscowościach sprawdzeni samorządowcy po obniżeniu wynagrodzeń mają dość w sumie niełatwej pracy, zarządzania miastem, spółkami miejskimi, w których szefowie zarabiają dwa lub więcej razy tyle co oni, przy nieporównywalnie mniejszej odpowiedzialności i bez konieczności walki o tę pracę w kampanii wyborczej. -  Finał może być taki, że z samorządów na znak protestu zaczną odchodzić najlepsi, bo lepszym i zdecydowanie mniej męczącym zajęciem będzie funkcja posła czy senatora. Z pewnością kwestie wynagrodzeń osób pełniących funkcje publiczne to temat do analizy, ale z punktu oceny wyborców, należy te decyzje podejmować w odpowiednich okolicznościach z myślą o wspomnianej wyżej solidarności społecznej – uważa dr Krystian Dudek.

Temat fatalnie ograny komunikacyjnie

Kwestię zasadności wzrostu uposażeń dla polityków pozostawiła z boku Joanna Rutkowska, head of public affairs& corporate communication w 24/7 Communication skupiając się na kwestiach komunikacyjnych tego zagadnienia. Ocenia, że komunikacyjnie kwestia podwyżek została rozegrana fatalnie.

- Projekt pojawił się nagle, został przeprocedowany przez Sejm bardzo szybko, trudno też było znaleźć osoby, które były gotowe szeroko uzasadnić poparcie dla projektu. Zabrakło publicznej debaty i jasnego uzasadnienia konieczności zmian w tym zakresie. Okoliczności do takiej debaty są rzeczywiście niesprzyjające - sytuacja gospodarcza, zamrożenie płac w budżetówce, brak środków na podwyżki dla innych grup zawodowych. W miejsce debaty wybrano strategię „ciszy medialnej", licząc, że temat szybko straci na atrakcyjności. Z drugiej strony – do kolejnych wyborów niemal 3 lata, więc emocje związane z tą decyzją zdążą opaść. Szkody wizerunkowe jeszcze w większym zakresie poniesie opozycja, jedynie nieliczni posłowie zdecydowali się zagłosować przeciwko zmianom – zaznacza Joanna Rutkowska.

Z kolei Szymon Sikorski, szef agencji Publicon podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że podwyżki posłom i rządzącym bez wątpienia się należały, bo pensje posłów były (wciąż są) skandalicznie niskie. - Jeżeli zależy nam na jakości polskiej polityki, wynagrodzenie musi gwarantować przyzwoite życie. Będzie wtedy może mniej wszelkich Nowaków, Banasiów i innej maści aferzystów – uzasadnia nasz rozmówca.

Dodaje, że przyznanie wynagrodzenia Pierwszej Damie to słuszna decyzja i niejako „zobowiązanie” do większej aktywności publicznej, co jest ważne dla jakości prezydentury i życia społecznego. - Pod "nam się należało" podpisało się (co widać, po ostatnim wyniku przecież) pół Polski: tych, którzy mieli utrudniony start, wykluczonych, gorzej wykształconych, wyrzuconych z wielkorynkowej / korporacyjnej gry. Dlatego może bulwersować będą się liberalne, bardzo progresywne media i społeczności, ale elektorat PiS moim zdaniem - przejdzie nad tym do porządku dziennego, bo też są beneficjentami tej zmiany – podkreśla nasz rozmówca.

Dołącz do dyskusji: Spory wzrost wynagrodzeń prezydenta, premiera i parlamentarzystów. „Podwyżki dla polityków w obecnej sytuacji mocno nieetyczne. Wizerunkowo najwięcej traci opozycja”

15 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
rem
Bo zarówno pis jak i po to to samo - układ z magdalenki. Ich jedynym celem jest trwanie przy stołkach
0 0
odpowiedź
User
Gosc
Popis to dno i degeneracja, aż dziwię się, że konfederacja nie stawia ich pod ścianą poprzez zgłaszanie projektów ograniczania biurokracji w tym liczebności parlamentu i głosowaniu tego.
0 0
odpowiedź
User
enter
Bo zarówno pis jak i po to to samo - układ z magdalenki. Ich jedynym celem jest trwanie przy stołkach

Niestety masz rację, puste frazesy o służbie dla narodu, pracy dla idei i jakiś bełkot o racji stanu to jest socjotechnika, a jak ją zdejmiemy to mamy zdegenerowane towarzystwo również z towarzyszami na pokładzie. Wniosek - suweren powinien popis usunąć na śmietnik historii i dać nowym siłom mandat do rozliczenia tego towarzystwa, które sobie wymyśliło taki system.
0 0
odpowiedź