SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Dokument TVN24 zburzył wizerunek kard. Dziwisza. "Strategia audiencyjna, chowanie się za dorobkiem papieża nieeleganckie"

Ks. kard. Stanisław Dziwisz, tytułowy bohater reportażu Marcina Gutowskiego z TVN 24 „Don Stanislao”, mimo wielu prób dziennikarza nie udzielił ani jednej odpowiedzi na zadane mu pytania. Można było odnieść wrażenie, że chce za wszelką cenę nakłonić dziennikarza, by zrezygnował z przygotowywania dokumentu. Zdaniem ekspertów od wizerunku i komunikacji hierarcha zachowując się w ten sposób, jasno dał do zrozumienia, że temat jest dla niego niewygodny i że mimo posiadanej wiedzy nie chce o tym rozmawiać. -  Kard. Dziwisz stosuje tę samą strategię kontaktu z mediami - audiencyjną. Jest otoczony gronem sekretarzy, unika otwartej rozmowy, chowa się za autorytetem papieża, żyjąc w przeświadczeniu skrzywdzenia przez dziennikarzy - ocenia publicysta Marcin Makowski.

W miniony poniedziałek TVN24 wyemitował film dokumentalny Marcina Gutowskiego "Don Stanislao" wskazujący, że kardynał Stanisław Dziwisz brał udział w ukrywaniu przestępstw seksualnych księży.

W trwającym ponad godzinę dokumencie przedstawiono dokumenty, relacje i rozmowy, wskazujące, że metropolita krakowski senior kardynał Dziwisz, uczestniczył m.in. w procederze tuszowania nadużyć seksualnych przez księży na całym świecie. Marcin Gutowski wiele razy próbował umówić się na rozmowę przed kamerami z kard. Dziwiszem o tych sprawach, przesłał mu też szczegółowe pytania. Ostatecznie miał okazję wymienić z nim jedynie kilka zdań przy okazji wydarzeń publicznych, ponadto hierarcha w rozmowie telefonicznej dziwił się, że jest bohaterem takiego materiału mimo wieloletniej współpracy z Janem Pawłem II.

Audiencyjna strategia

Marcin Makowski, dziennikarz Wirtualnej Polski i „DoRzeczy” zwraca uwagę, że kard. Stanisław Dziwisz od dłuższego czasu stosuje tę samą strategię kontaktu z mediami, którą on nazwałby "audiencyjną". Mówi, że jest otoczony gronem sekretarzy, unika otwartej rozmowy, chowa się za autorytetem papieża, żyjąc w przeświadczeniu skrzywdzenia przez dziennikarzy.

- Z kard. Dziwiszem nie rozmawia się inaczej, niż w otoczeniu dostojnych budynków krakowskiej kurii, umawiając na spotkanie długimi miesiącami. Zamiast transparentności, mamy unikanie konfrontacji, które dodatkowo podsyca podejrzenia. Gdy natomiast kard. Dziwisz w końcu idzie do mediów, jest tak mało przekonywujący i charyzmatyczny, że sam sobie szkodzi. Oczywiście, aby udowodnić mu krycie lub lekceważenie informacji o pedofilii w Kościele potrzeba twardych dowodów, ale skoro były sekretarz papieża nie ma nic do ukrycia, dlaczego zachowuje się tak, jakby miał? Dlaczego dopiero pod presją mediów mówi o powołaniu niezależnej komisji, wcześniej naciskając m.in. na księdza Isakowicza-Zeleskiego, gdy ten mówił o jego indolencji? Niestety cała ta historia nie pomaga polskiemu Kościołowi i zostawia rysy na wizerunku Jana Pawła II - papieża, który moim zdaniem na to nie zasługuje - uważa Marcin Makowski.

Kardynał nie zna języka dzisiejszych mediów

Ks. Kazimierz Sowa opowiada w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że oglądając reportaż w TVN24 miał wrażenie, że jego główny bohater żyje w zupełnie innym świecie. Świecie, który jest odizolowany nie tylko od ogólnej debaty jaka toczy się na temat Kościoła, ale na dodatek nie umie posługiwać się językiem, którego dziś używają media i zwykli ludzie.

- Najlepszym dowodem na to jest zdziwienie, a nawet wręcz oburzenie, że ktoś chce postawić biskupowi pytania, także i te trudne dotyczące jego odpowiedzialności za podejmowane działania albo ich brak. Kardynał Dziwisz nie zauważył także zmiany, jaka nastąpiła w ogólnym klimacie mówienia o Kościele, w tym także o osobie papieża Jana Pawła II. Kiedyś wystarczyło być „kustoszem” pamięci i dziedzictwa polskiego Papieża, a dziś trzeba się zmierzyć z pytaniami o konkretne decyzje. Tego, jak mi się wydaje, ks. kard. Dziwisz zwyczajnie nie dostrzega i stąd wynikają także inne jego zachowania, jak notoryczne zbywanie dziennikarza czy nie udzielanie odpowiedzi na przesłane pytania - ocenia ks. Kazimierz Sowa.

Zaznacza, że kardynał Dziwisz czuje się osaczony, nie rozumie, ze dziś media tak właśnie pracują, konfrontując osoby decyzyjne z ich deklaracjami czy czynami. - Rozumiem, że kardynał Dziwisz jako osoba starsza, poniekąd już u schyłku swego życia, chciałaby spokoju, ale przez fakt bycia długo na świeczniku dziś musi jasno odpowiedzieć na zarzuty, które się pojawiają - zaznacza nasz rozmówca.

Ocenia, że używanie przez kard. Dziwisza w rozmowie z autorem reportażu argumentu, że zajmowanie się tym tematem może wywołać skandal międzynarodowy, jest reakcją duchownego na zburzenie świętego spokoju i pewnego życia w bańce hagiograficznej opowieści o dziejach i dziedzictwie JP2.

- Dla mnie taka postawa nie zmienia niczego w ocenie roli jaką jako ksiądz, biskup i papież odegrał Jan Paweł II poprzez swoją posługę, ale widzę, że np. wielu ludzi poczuło się ośmielonych albo wręcz sama sytuacja dała pretekst wielu do zanegowania czy wręcz zaatakowania osoby polskiego Papieża. Tymczasem patrzenie na niego jak na samowładcę, który osobiście podejmie każdą decyzje jest nieporozumieniem. Raport Watykanu o kard. McCarricku pokazuje, że błędne (ostatecznie) decyzje podpisane czy nawet podjęte przez Jana Pawła II jak mianowanie McCarricka arcybiskupem Waszyngtonu, a potem kardynałem, wynikało z braku rzetelnego sprawdzenia zarzutów lub dość naiwnej wiary w samo usprawiedliwiające się deklaracje samego zainteresowanego. Kościół okazuje się być instytucją tak bardzo przeżartą pewnymi mechanizmami klientystycznymi i uznaniowymi, ze może i powinno to budzić nie tyle zaskoczenie, co głęboki sprzeciw. Na tym tle widać, że polski Kościół cierpi na podobne dolegliwości - zaznacza ks. Kazimierz Sowa.

Kardynał używa słów - wytrychów

Zdaniem dr hab. Moniki Kaczmarek -Śliwińskiej z Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, doradcy i trenera w obszarze  budowy wizerunku, relacji z mediami z materiału „Don Stanislao” wyłania się obraz kardynała Dziwisza, który od jakiegoś czasu krążył w słabiej lub mocniej  wybrzmiewających strzępkach informacji.

Kaczmarek -Śliwińsk uważa, że to obraz niedobry, obraz hierarchy, który jest zaprzeczeniem wartości wypisanych na sztandarach kościoła katolickiego. - Rzeczywiście w reportażu jest kilka wypowiedzi kardynała Dziwisza (wzmocnionych jego komunikacją niewerbalną) pokazujących, że jego oczekiwaniem jest pozostawienie niewygodnego tematu pod dywanem. Już taka postawa powinna budzić refleksje, choć budzi także niesmak. Kardynał Dziwisz używa słów-wytrychów, które mają stopować dziennikarza w materiale, a nas-odbiorców w ferowaniu wyroków: ojczyzna, służba dla Jana Pawła II, skandal międzynarodowy – zaznacza ekspertka.

Dodaje, że bardzo nieeleganckie też było chowanie się za autorytetem Jana Pawła II, który w Polsce wciąż jest zauważalny. Przypomina, że w materiale pojawiły się opinie zagranicznych dziennikarzy zwracających uwagę na fakt, że taka postawa Dziwisza niestety będzie kruszyć posąg JPII, ponieważ obserwatorzy nie otrzymują takiej porcji informacji, aby określić rolę Jana Pawła II w licznych skandalach pedofilskich.

- Nie wierzę, aby kardynał Dziwisz coś sam zrobił w swojej sprawie. Zresztą niewiele teraz może, ponieważ nawet wycofanie się z życia kościelnego i publicznego nie powinno kończyć tematu. Rola Dziwisza musi zostać wyjaśniona, ale nie poprzez komisje organizowane przez polski Kościół, tylko Watykan – podkreśla Monika Kaczmarek-Śliwińska.

Zwraca też uwagę, że polski Kościół nie ma dobrego wizerunku, traci zaufanie, traci wiernych i to szczególnie w grupie młodych ludzi. - Tak będzie dopóki nie oczyści się. Nie wiem, czy ma na to siłę ochotę. O ile widzę grupę księży – zarówno młodszych, jak i już tych z grupy dojrzałych - jeszcze walczących o dobre imię Kościoła katolickiego i pokazujących, że standardy powinny być inne, o tyle nie widzę takiej energii po stronie Episkopatu.  Być może trzeba byłoby wykonać wariant chilijski, który może mieć szansę dokonać nowego otwarcia - podpowiada ekspertka.

Potrzebna szybka reakcja

Paweł Soproniuk, partner w Neuron PR uważa, że konsekwentne unikanie przez kardynała konfrontacji z dziennikarzem - jak zawsze w programach interwencyjnych - działa na niekorzyść bohatera (inna sprawa, że przyjęcie zaproszenia do rozmowy wcale nie gwarantuje sukcesu - po prostu negatywnym bohaterom programów interwencyjnych w ogóle rzadko udaje się obronić, co wynika wprost z konwencji).

- Wypowiedzi osób blisko związanych z kościołem (takich jak ks. Isakowicz-Zaleski, który pod nazwiskiem składa zeznania obciążające kardynała) mają tu szczególne znaczenie, ponieważ pozwala to na klarowny podział bohaterów na "dobrych" ("zwykli księża", zaangażowani świeccy, dziennikarze śledczy), którzy troszczą się o kościół jako wspólnotę wiernych oraz "złych" - czyli hierarchów, którzy coś ukrywają, są zamieszani w niejasne interesy itd. - twierdzi nasz rozmówca.

Mówi, że odpowiedź na pytanie jak powinien się zachować kardynał Dziwisz zależy od tego, czy ma cokolwiek na swoją obronę? - W reportażu kardynał Dziwisz nie odniósł się do żadnych stawianych mu zarzutów. To niestety stawia go w trudnej sytuacji wizerunkowej. Można wręcz powiedzieć, że jeżeli szybko nie przedstawi twardych dowodów obalających stawiane tezy, żadne zabiegi wizerunkowe i działania antykryzysowe nie pomogą - zarzuty dotyczą bowiem osoby, od której po prostu oczekuje się przestrzegania najwyższych standardów etycznych. A ochrona wizerunku samego Kościoła wymagałaby szybkiego i zdecydowanego działania; wierni muszą otrzymać jasny sygnał, że dobro wspólnoty jest ważniejsze niż dobro pojedynczych osób (choćby wysoko postawionych) - twierdzi Paweł Soproniuk.

Kościół jak upośledzony bokser

Adam Mitura, właściciel agencji InPlus Media ocenia, że Kościół w Polsce zachowuje się jak upośledzony bokser, który wychodzi na medialny ring nie dość, że nieprzygotowany, to po przegranej walce, obity z każdej strony, wstaje i mówi, że to nie jego wina. Jakby tego było mało, wychodzi na ring po raz kolejny i powtarza walkę niczym według precyzyjnie napisanego scenariusza.

- Po emisji reportażu pieczołowicie przez lata budowany pomnik dobrotliwego księdza Stasia runął, ale nie jest to niestety ani pierwszy, ani ostatni obalony monument w polskim Kościele. Ten upadek boli jednak bardziej, bo kardynał Dziwisz, w przeciwieństwie np. do prałata Jankowskiego, od zawsze był postrzegany jako ta dobra, otwarta część kościoła, chętnie i często zabierająca głos w mediach. To, co przeraża w reportażu to nie tyle zarzuty skierowane pod adresem kardynała, ile postawa jego i towarzyszących mu księży. Brak refleksji, niechęć do dialogu, ucieczka od trudnych pytań. To samo widzieliśmy wcześniej w filmach braci Sekielskich. Gorzkie, smutne, jakże znajome - komentuje Adam Mitura.

Dodaje, że najgorsze w tym wszystkim jest to, że poza wygłoszonym po emisji filmu oświadczeniem kardynała Dziwisza, w którym domaga się on powołania niezależnej komisji do wyjaśnienia kwestii poruszonych w filmie, nie doczekaliśmy żadnej reakcji ze strony władz Kościoła.

- To niesłychane, bo przecież data emisji materiału, jak i sama jego temat, nie były dla nikogo – także dla dostojników kościoła - zaskoczeniem. Było wystarczająco dużo czasu, by się do tej sytuacji przygotować i przynajmniej złagodzić wydźwięk reportażu. To też znamienne, że jedynym głosem, który słyszymy dziś oficjalnie jest głos de facto oskarżonego w sprawie. Pokazuje to jak bardzo zamkniętą komunikacyjnie, hierarchiczną i oderwaną instytucją jest Kościół w Polsce. Gdyby duża firma stanęła w obliczu podobnego kryzysu wizerunkowego, wdrożyłaby plan antykryzysowy, wydałaby co najmniej oświadczenie i z miejsca zapowiedziałaby podjęcie działań naprawczych. To abecadło postępowania w takiej sytuacji. Tu nic takiego nie miało miejsca. Wielka szkoda. To bardzo niesprawiedliwe dla wszystkich, którzy są w Kościele, próbują go zmieniać od wewnątrz i dla wiernych, którzy dziś czy tego chcą czy nie, są częścią wielkiej machiny i nie mają na jej kształt żadnego wpływu - podkreśla Adam Mitura.

Jego zdaniem ewidentnie potrzebna jest zmiana pokoleniowa, głęboka reforma struktur kościelnych. Jego zdaniem trudno jednak dziś patrząc na reakcję Kościoła, mieć nadzieję, że cokolwiek się zmieni. - Bokser zejdzie z ringu poobijany i za kilka miesięcy znów na niego wróci – podsumowuje nasz rozmówca.

Kard. Dziwisz narażony ma kryzys wizerunkowy

Prof. Dariusz Tworzydło z Uniwersytetu Warszawie mówi wprost, że kardynał Dziwisz jest jednym z tych hierarchów Kościoła w Polsce, który w sposób szczególny narażony jest na kryzys wizerunkowy. Zaznacza, że jest postrzegany nie tylko jako osoba współzarządzająca Kościołem, ale także blisko związana przez lata z osobą Jana Pawła II. W związku z tym naturalne jest, że oczekiwania dotyczące jego postawy i aktywności były i nadal są bardzo wysokie.

- Niestety jego reakcja na reportaż jest podobna do tej, którą obserwowaliśmy w przypadkach innych wysoko postawionych duchownych na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Wielu z nich nadal ma problem z otwartą komunikacją o kryzysach jakie trawią wizerunek i struktury Kościoła. Pierwszym i podstawowym błędem jest w mojej ocenie unikanie otwartego zmierzenia się z faktami. Tak trudny kryzys wymaga prawidłowej i otwartej reakcji – tutaj zdecydowanie jej brakuje. Drugim błędem jest próba postawienia siebie w charakterze ofiary, kiedy po drugiej stronie stoi szereg ofiar otwarcie wyrażających swój ból spowodowany działaniami i zaniechaniami przedstawicieli Kościoła – ocenia prof. Dariusz Tworzydło.

Dodaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że ostatnimi czasy uważny obserwator może dostrzec, że Watykan stopniowo staje się podmiotem, który podejmuje pewne decyzje za polski Episkopat. Jego zdaniem można to interpretować m.in. w ten sposób, że polscy przedstawiciele Kościoła nie są w stanie w sposób wystarczająco otwarty i stanowczy reagować na pojawiające się zarzuty.

- Ciąg zdarzeń, który rozpętał się wokół kardynała Dziwisza prawdopodobnie dotknie również wizerunku osoby Jana Pawła II. Z uwagi na mocną pozycję Kardynała w Polsce, stawiane mu zarzuty w pewnym stopniu mogą się również przyczynić do jeszcze większego nasilenia zjawiska odchodzenia od Kościoła ludzi młodych. Zwłaszcza w połączeniu z obecnym stanowiskiem Kościoła co do ostatniego orzeczenia TK, skutkiem czego m.in. w wyszukiwarce Google w drugiej połowie października widocznie wzrosła liczba wyników związanych z hasłem „apostazja” – dodaje nasz rozmówca.

Oświadczenia to próba zamiecenia sprawy pod dywan

Zdaniem Marka Gieorgicy, partnera w Clear Communication Group reportaż „Don Stanislao” pokazuje mroczny wizerunek człowieka, który przez lata uznawany był niemal za bohatera narodowego.

- To bardzo duży błąd, że Kardynał Dziwisz nie zdecydował się na szczerą rozmowę przed kamerą i omówienie wszystkich pojawiających się zarzutów i wątpliwości. Błędem były też próby przekonania dziennikarza do zaprzestania prac nad materiałem i nakłanianie innych do tego, aby się nie wypowiadali. Wszystkie oświadczenia, które pojawiły się już po emisji filmu nie tylko nie polepszają sytuacji, ale utrwalają przekonanie, że jest to próba zamiecenia tematu pod dywan. Mówienie o konieczności powoływania niezależnych komisji, które mają wyjaśniać przedstawione w filmie zarzuty, w sytuacji, kiedy można było się do nich odnieść, brzmi niestety bardzo niewiarygodnie – ocenia nasz rozmówca. Dodaje, że takimi tematami trzeba zarządzać komunikacyjnie i nie można ich ignorować lub liczyć, że nikt nie zwróci na to uwagi, bo to tylko pogarsza sprawę.- Kościół, jako instytucja jest bardzo sprawny komunikacyjnie i ma wielu świetnych specjalistów. W tej sytuacji chyba nie mieli oni szans na zajęcie się sprawą – przypuszcza ekspert.

Dla Piotra Czarnowskiego, prezesa agencji First PR reportaż Marcina Gutowskiego o kard. Dziwiszu jest małym elementem zmian nadchodzących w polskim Kościele.

- Od początku powtarzam, że Kościół musi się zmienić, nie może pozostawać w średniowiecznej bańce podczas kiedy świat idzie tak szybko naprzód, i od samego Kościoła zależy czy zmieni się samodzielnie, co byłoby rozsądne i budujące, czy dopiero pod presją opinii publicznej i w obliczu zagrożenia, co może być destrukcyjne. Tak czy inaczej jeszcze rok temu było zupełnie niewyobrażalne, żeby część księży ośmieliła się skrytykować Gulbinowicza albo poddać wątpliwość działania Dziwisza, który przez samą bliskość Papieża uchodził automatycznie za niemal świętego - analizuje Czarnowski.

- Teraz to się zmieniło, opinia publiczna nie boi się wypowiadać coraz mocniej o Kościele, co więcej najważniejsze działania przyszły z Watykanu. Papież Franciszek nie boi się potężnych książąt Kościoła i potrafi pozbawić ich obfitych doczesnych przywilejów. Polski episkopat może to jeszcze przez jakiś czas ignorować, ale opinia publiczna na pewno przyjmie za pozytyw – komentuje prezes First PR.

Kardynał Dziwisz dla Ansy: zniesławiające zarzuty; nie przyjmowałem pieniędzy

Kardynał Stanisław Dziwisz w oświadczeniu dla włoskiej agencji Ansa stwierdził, że stawiane mu zarzuty są "zniesławiające" i mają na celu podważenie jego "pokornej" służby na rzecz Świętego Jana Pawła II. Zapewnił, że nigdy nie przyjmował pieniędzy.

Włoska agencja Ansa przytoczyła w środę wieczorem oświadczenie byłego osobistego sekretarza polskiego papieża w reakcji na dokument "Don Stanislao" nadany przez TVN24.

Ocenił: postawiono tam "zniesławiające zarzuty, które mają zniszczyć służbę, pełnioną przeze mnie z pełną pokorą świętemu papieżowi, Janowi Pawłowi II".

"Nigdy, powtarzam - nigdy, nie przyjąłem pieniędzy w zamian za udział w mszach świętych; nigdy - podkreślam, nigdy nie dostałem pieniędzy, by ukrywać czyny czy fakty przeznaczone dla uwagi Ojca Świętego; nigdy i jeszcze raz nigdy nie wspierałem osób niegodnych w zamian za datki wpisane w jakąś perwersyjną logikę wymiany" - oświadczył emerytowany metropolita krakowski.

Odnosząc się do filmu dokumentalnego wyemitowanego przez TVN24 stwierdził: "Już odrzuciłem w sposób najbardziej stanowczy insynuacje, które stały się szybko zniesławiającymi kalumniami".

"Ale ponieważ iskry spowodowane przez ten materiał przedostały się poza granice mojej umiłowanej ojczyzny, docierając także do Włoch i do Rzymu, pragnę odrzucić z równą stanowczością i z jeszcze większym oburzeniem złośliwe sugestie i zniesławiające oskarżenia" - dodał kardynał Dziwisz.

Wyraził opinię, że w materiale telewizyjnym "łączą się z podstępną zręcznością migawki z życia kościelnego, fragmenty spraw niepołączonych ze sobą i nie do połączenia, epizody, które obiektywnie mają, o ile wiem, zupełnie inną dynamikę; wszystko przyprawione złośliwymi zarzutami kupczenia; tyleż skandaliczne, co bezpodstawne".

"Wielkoduszność i życzliwość wyniesione ze szkoły Świętego Jana Pawła II nie mogą pozwolić na jakiekolwiek manipulacje z czyjejkolwiek strony, choćby pod pretekstem szlachetnego obowiązku dziennikarskiego" - zaznaczył kardynał Dziwisz.

Przypomniał, że przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki poprosił o powołanie niezależnej komisji, która wyjaśniłaby jego rolę jako osobistego sekretarza metropolity krakowskiego Karola Wojtyły, a potem już Jana Pawła II.

Zapewnił, że popiera ten wniosek i dodał, że prosi o to, by dzięki temu potwierdzone zostało jego "przejrzyste i zawsze bezinteresowne postępowanie".

Na zakończenie kardynał Dziwisz zaapelował do mediów o "pełnienie misji w sposób roztropny i mądry, aby opinia publiczna nie była dalej zatruwana insynuacjami wyrządzającymi szkodę honorowi i szacunkowi dla prawdy faktów".

Dzisiaj wieczorem także TVN wyemituje reportaż Marcina Gutowskiego „Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza".

Dołącz do dyskusji: Dokument TVN24 zburzył wizerunek kard. Dziwisza. "Strategia audiencyjna, chowanie się za dorobkiem papieża nieeleganckie"

24 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
K.
Dla mnie jako katolika i to praktykującego nie ma wątpliwości jeśli były zaniechania i ukrywanie czegokolwiek w sposób świadomy to powinno nastąpić: odebranie godności kardynalskiej, roczna pokuta w dowolnnym zakonie/wydalenie że stanu kapłańskiego i proces karny (w zależności od zaniechań). Nie może być pobłażania dla nikogo kto nie obrał drogi prawdy i miłości.
0 0
odpowiedź
User
sitnik
Szkoda że oni nie pełnią swej misji w sposób roztropny i mądry...
0 0
odpowiedź
User
Franek
Czy te oczy mogą kłamać.....chyba tak
0 0
odpowiedź