SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Południowokoreańscy twórcy czują się pokrzywdzeni przez Netfliksa. Chodzi o pieniądze

W 2019 roku południowokoreański scenarzysta i reżyser Hwang Dong-hyuk przekazał Netfliksowi scenariusz dystopijnego thrillera o wyrzutkach społecznych rywalizujących w koreańskich grach dla dzieci o wysoką nagrodę pieniężną. Jego historia została 10 lat wcześniej zlekceważona przez lokalnych dystrybutorów i uznana za zbyt dziwaczną, ale Netflix zaryzykował. „Squid Game” okazał się hitem.

„Squid Game”, Netflix „Squid Game”, Netflix

Serial „Squid Game” nakręcony został za około 2,4 miliona dolarów za odcinek, czyli mniej więcej 1/4 kosztów „Stranger Things”. Zdobył sześć nagród Emmy, ustanowił rekord Netfliksa wynoszący 1,65 miliarda godzin oglądania w ciągu pierwszych 28 dni od premiery i – według wewnętrznych dokumentów Netfliksa – zwiększył wartość firmy o około 900 milionów dolarów. Dzięki serialowi Hwang stał się sławny, ale nie bogaty. Dlaczego?

Sławny, ale nie bogaty

W swoim kontrakcie zrzekł się wszystkich praw własności intelektualnej i nie otrzymywał żadnych premii ani tantiem, które zwykle otrzymują scenarzyści, reżyserzy i aktorzy, gdy ich praca jest ponownie wykorzystywana po pierwszej emisji. W jednym wywiadzie powiedział tylko tyle, że „Squid Game” przyniósł mu „wystarczająco dużo [pieniędzy], by mieć co włożyć do garnka”.

Od tego czasu Netflix stał się jednym z największych nabywców koreańskich seriali, a „Squid Game” jest synonimem zdolności Korei do produkcji tego, co branża nazywa „opłacalnymi” treściami. Inne międzynarodowe hity Korei Południowej, w tym „Kingdom” i „Hellbound”, również zostały wyprodukowane przy stosunkowo niskich budżetach, jednocześnie zajmując czołowe miejsca w rankingach platform streamingowych.

Ekspansja Netfliksa

Treści z Korei Południowej prawdopodobnie staną się jeszcze ważniejsze dla Netfliksa, gdy będą szukać „zapasowych” zagranicznych tytułów do emisji podczas przedłużającego się strajku scenarzystów w Hollywood. Około 130 południowokoreańskich produkcji, w tym 52 oryginale tytuły Netfliksa, już teraz rywalizują z firmową biblioteką seriali hiszpańskojęzycznych. Netflix, który szacuje, że 60 proc. z 230 milionów abonentów ogląda koreańskie tytuły, ogłosił, że w ciągu najbliższych czterech lat zainwestuje dodatkowe 2,5 miliarda dolarów w treści z Korei Południowej.

„Wszystko sprowadza się do kosztów pracy”, powiedział Kim Ki-young, prezes Broadcasting Staffs Union, który reprezentuje ekipy produkcyjne. „Wykonywana jest ogromna ilość pracy, opłacanej bardzo symbolicznie”.

W oświadczeniu odpowiadającym na pytania „Los Angeles Times” Netflix nie odniósł się do konkretnych przykładów, ale powiedział, że odpowiedzialność za sprawiedliwe traktowanie ekipy i pracowników kreatywnych spoczywa na lokalnych partnerach, którym platforma zleca całą produkcję.

„Płacimy uczciwe, bardzo konkurencyjne stawki naszym twórcom i ustalamy jasne standardy dla koreańskich partnerów produkcyjnych, którzy produkują wszystkie nasze seriale i filmy” – oświadczył Netflix. „Te standardy spełniają lub wręcz przekraczają wymogi koreańskiego prawa pracy”.

Kiedy Netflix wystartował w Korei Południowej w 2016 roku, pracownicy i działacze związkowi mieli nadzieję, że platforma, przyzwyczajona do wysokich standardów pracy wynegocjowanych przez związki zawodowe w Hollywood, będzie siłą napędową w branży znanej z fatalnych warunków. Okazało się to tylko złudzeniem.

Prawo pracy w Korei Południowej

Chociaż Ministerstwo Pracy zaleciło, aby personel produkcyjny był uważany za pracownika, a nie niezależnego wykonawcę, większość jest nadal zatrudniana na umowach zewnętrznych, które nie dają żadnych przywilejów i nie mają nic wspólnego z umową o pracę.

Ponieważ firmy, którym np. Netflix zleca produkcję seriali, nie są zobowiązane do negocjacji ze związkami zawodowymi złożonymi z freelancerów, Związek Personelu Radiofonii i Telewizji jest bezsilny wobec tych praktyk. Bez wiążącej umowy pracownicy są pozostawieni sami sobie.

„Kiedy poprosiłem firmę produkcyjną o uwzględnienie w mojej umowie szczegółowych warunków dotyczących wynagrodzenia za nadgodziny lub konkretnych godzin pracy, odmówili i powiedzieli, że nie podlegają prawu pracy” – powiedział operator kamery pracujący nad oryginalnym serialem Netfliksa, do którego zdjęcia niedawno się zakończyły. Jeśli pracownicy będą dochodzić tych roszczeń, firmy produkcyjne mogą ich po prostu zwolnić.

„Proces zgłaszania niezapłaconych wynagrodzeń lub nadgodzin w Radzie Pracy jest bardziej skomplikowany, jeśli nie masz standardowej umowy o pracę” – powiedział adwokat zajmujący się prawem pracy, Kang Eun-hee. „Musisz najpierw udowodnić, że kwalifikujesz się jako pracownik w świetle prawa, zanim rozpatrzą twoją sprawę. Niepewność wiąże się z dodatkowym obciążeniem psychicznym”.

Zimny prysznic od Netfliksa

„Na początku ekscytująca była myśl, że ludzie z całego świata będą mogli oglądać mój serial” — powiedział scenarzysta popularnego dramatu Netfliksa. „Ale teraz myślę: »I co z tego?« Nic na tym nie zarobię”.

Tradycyjne sieci telewizyjne wypłacają scenarzystom wynagrodzenie według stawek ustalonych przez Korea Television and Radio Writers Assn., grupę zajmującą się prawami autorskimi, która w przypadku braku związku zawodowego dla scenarzystów telewizyjnych zbiera i rozdziela wypłaty za powtórki i zagraniczne umowy licencyjne. Netflix nie ma takiej umowy ze stowarzyszeniem. Zamiast tego platforma hojnie płaci za scenariusze, a niektórzy pisarze z tzw. listy A otrzymują podwójną opłatę za odcinek, sięgającą do 150 000 USD. Dla pisarzy o mniej ugruntowanej pozycji brak tantiem jest bardziej dokuczliwy, biorąc pod uwagę niekorzystne umowy, które muszą podpisywać.

Scenarzyści zazwyczaj podpisują długoterminowe umowy z firmą produkcyjną, która następnie zleca napisanie kilku pierwszych odcinków nowego serialu w celu sprzedaży go platformie i ostatecznie dostarczenia całości gotowej do realizacji. Otrzymują z góry 30 proc. z umówionej kwoty.

Zaliczka w stawkach Netfliksa zaczyna się od około 30 000 USD, ale biorąc pod uwagę powolne tempo pisania, castingów i przygotowań do zdjęć, scenarzysta zazwyczaj musi z tego żyć przez dwa lub trzy lata, zanim otrzyma pełną opłatę za scenariusz. I zbyt często, scenariusz grzęźnie w niekończących się przeróbkach, a scenarzysta nie otrzymuje żadnej dodatkowej zapłaty, a serial nie jest realizowany.

„Większość koreańskich dramatów jest napisana przez jednego lub dwóch głównych scenarzystów, przy wsparciu jednego lub dwóch asystentów” – mówi anonimowy scenarzysta. „Branża jest przyzwyczajona do robienia dużo przy bardzo niewielkich nakładach, można powiedzieć, że na powierzchni utrzymuje ją tylko twórcza pasja”.

Asystenci pisarzy — podobni do pisarzy zatrudnionych w Hollywood — zazwyczaj zarabiają stawkę minimalną i pracują w długich i nieregularnych godzinach. To kolejny powód, dla którego budżety produkcyjne mogą być utrzymywane na niskim poziomie.

Niektórzy porównują nierównowagę władzy między asystentem, a głównym pisarzem do nierównowagi między doktorantem a profesorem. Oprócz pisania lub wyszukiwania scenariuszy ich obowiązki mogą obejmować sprzątanie biura lub przygotowywanie kimchi dla szefa.

„Kiedy byłem asystentem, mieszkałem z głównym scenarzystą, więc musiałem wykonywać drobne prace domowe” — wspomina scenarzysta. „Nie było to nic szokującego, jak historie, które słyszałem w tamtym czasie – np. jeden asystent scenarzysty musiał prać ubrania swojego szefa”.

Czarne chmury nad branżą

W związku z tym, że zależność Korei Południowej od Netfliksa tylko się pogłębia, niektórzy uważają, że lokalne firmy produkcyjne podcięły gałąź, na której siedzą, ponieważ teraz nie ma miejsca na negocjacje w sprawie podwyżek. „Squid Game” zmieniło sytuację dla wszystkich. I to nie na lepszą.

„Fakt, że Netflix był w stanie stworzyć tak globalny hit za tak niewielkie pieniądze, stał się punktem wyjścia do cięcia kosztów” — powiedział Kim z Broadcasting Staffs Union. „Wiedzą, że mogą to [napisać i zrealizować serial - przypis red.] tanio zrobić w Korei”. Budżety Netfliksa, osłabione przez pandemię COVID-19, jeszcze się nie odbudowały. Starając się nadążyć za takimi serwisami jak Netflix czy YouTube, sieci telewizyjn również tną budżety na własne scenariusze.

W oświadczeniu dla „Los Angeles Times”, który badał sprawę, Netflix stwierdził, że jego wpływ na koreańską branżę produkcyjną jest pozytywny. „Nasze inwestycje stworzyły miejsca pracy dla tysięcy ludzi lokalnie, a nasze programy szkoleniowe pomagają rozwijać następne pokolenia koreańskich talentów, zarówno za jak i przed kamerą” – napisali przedstawiciele platformy.

Twórca „Squid Game” zabiera głos

Podczas niedawnej wizyty w Korei Południowej, współzarządzający Netfliksem, Ted Sarandos, bronił obecnych praktyk firmy, jednocześnie uznając obawy dotyczące jej modelu biznesowego. „Ważne jest dla nas, abyśmy pozostali konkurencyjni i promowali zdrowy ekosystem” – powiedział. „A w przypadku sukcesu serialu dbamy o to, aby twórcy otrzymali odpowiednią zapłatę w następnym sezonie”.

Tak było w przypadku twórcy „Squid Game”, Hwanga, który powiedział w zeszłym roku, że Netflix dał mu „dobrą ofertę” na drugi sezon serialu i bada „alternatywne rozwiązania” kwestii tantiem i praw autorskich. Mimo to w lutym poparł ustawę, która zgodnie z prawem nakazywałaby twórcom płatności rezydualne, czyli opłaty za kolejne emisje i ewentualne udostępnianie licencji innym podmiotom.

„Proszę, abyście spojrzeli poza krótkoterminową perspektywę i potraktowali to jako krok w kierunku pielęgnowania całego ekosystemu” – powiedział koreańskim ustawodawcom. „Aby mogło powstać kolejne „Squid Game” lub kolejny „Parasite”, twórcy muszą mieć zapewnione środki do życia”.