Nie ulega wątpliwościom, że gonitwy konne są bardzo widowiskowym, pełnym wieloletnich tradycji sportem. Hodowcy z całego świata jednego dnia stają do walki o zwycięski tytuł. Rzadko zdarza się jednak, by nagrodą była nie efektowna statuetka i uznanie publiczności, a możliwość pomocy potrzebującym. Świadkami takiego wydarzenia byliśmy w niedzielę, 8 września, na Torze Wyścigów Konnych Służewiec. To właśnie tam odbyła się jedyna w swoim rodzaju gonitwa charytatywna.
Drugi weekend września na stołecznym Torze Służewiec pełen był niesamowitych wrażeń. Tegoroczna edycja wydarzenia przybrała formę Dnia Rodzinnego. Oprócz znanej z ubiegłego roku Gonitwy o Puchar Przyjaźni Westminster, na odwiedzających obiekt czekało wiele atrakcji. Z myślą o najmłodszych uczestnikach zaplanowano m.in.: warsztaty kreatywne, elektryczną kolejkę z wagonikami, dmuchaną zjeżdżalnię oraz górę wspinaczkową i eurobungee. Każde dziecko będzie mogło w przerwie pomiędzy gonitwami zrobić pamiątkowe zdjęcie w fotobudce lub poddać się artystycznym wizjom animatorki, która ozdobi farbami twarze najmłodszych. Wytchnieniem od sportowych emocji i słonecznej pogody była strefa chill out z muzyką na żywo oraz możliwość skosztowania smakołyków z goszczących na Torze food trucków.
Istotnym punktem programu dnia wyścigowego była gonitwa charytatywna. Do udziału w niej zaproszonych zostało 10 fundacji z całej Polski. Wszystkim wybranym organizacjom, w drodze losowania, przydzielony został jeden koń.
- Od początku założenie było takie, by gonitwa miała bardzo wyrównany poziom. Stąd wśród zgłoszonych przez hodowców koni trudno było wskazać jednoznacznego faworyta.Tym razem chcieliśmy skupić się na budowaniu wokół gonitwy jak najbardziej przyjaznej atmosfery. Konie pobiegły po to, by pomóc tym, którzy na co dzień potrzebują tego wsparcia. Sportowa rywalizacja była mniej istotnym czynnikiem. - przekonuje Marian Ziburske, prezes Westminster.
To jaka kwota zasiliła konto fundacji, zależało od zdobytego w gonitwie miejsca. Pula nagród w tej gonitwie wyniosła 52 000 zł i została podzielona pomiędzy organizacje, proporcjonalnie do miejsca, jakie na mecie zajął reprezentujący je koń. Pierwszy gonitwę ukończył ogier In Time, biegnący dla Fundacji „Doliczony Czas”. O włos wyprzedził irlandzką klacz Meccę’s Spirit, reprezentującą Fundację Deaf Respect. Trzecie miejsce na podium i czek o wartości 5 000 zł dla Fundacji Anny Dymnej „Mimo wszystko” wywalczyła Carla Cola, trzyletnia klacz ze stajni Westminster.