Kupowanie SMS-ów na Blog Roku szkodzi konkursowi, ale trudno o nową formułę (opinie blogerów)
Kontrowersje wokół wyłaniania finalistów Bloga Roku w drodze wysyłania SMS-ów mogą zaszkodzić wizerunkowi konkursu, trudno będzie jednak znaleźć dla niego alternatywę - oceniają dla serwisu Wirtualnemedia.pl blogerzy i eksperci social media.
Artur Kurasiński, autor bloga AK74.pl
Zacznę od tego, że Blog Roku to fajna i potrzebna inicjatywa. Pal licho, że jest to tak naprawdę promocja Onetu. Konkurs stał się pewnym wyznacznikiem pozycji w blogosferze i niektórzy chcą wierzyć, że wygrana (a nawet sama nominacja) przekłada się na kontrakty reklamowe (raczej nie - reklamodawcy obserwują i liczą zasięgi, a nie ilość pucharów czy dyplomów blogera z którym współpracują).
W 2012 roku brałem udział w pracach Bloga Roku jako członek jury. Nie miałem zastrzeżeń do organizacji pracy członków jury. Wszystko wyglądało bardzo profesjonalnie i było świetnie zorganizowane. Sama gala, wręczanie nagród i sam event – super przygotowany i naprawdę na świetnym poziomie.
Niemniej (a może właśnie dlatego), że brałem udział w pracach i byłem jednym z członków jury nie mogę nie zauważać problemu jakim jest wybór czy raczej rywalizacja blogerów. Onet postanowił, że elementem rozstrzygającym będzie wysłana liczba SMS-ów na danego kandydata (dochód przeznaczony jest na rzecz Fundacji Dzieci Niczyje).
Dlaczego jest to złe? Ponieważ zostały upublicznione przypadki masowego kupowania SMS-ów. Innymi słowy część blogerów, która dostanie się do finału Bloga Roku jest oszustami, a sam konkurs zamiast splendoru będzie raczej kojarzony z prostackimi przekrętami.
Nie mam pojęcia ile osób kupiło głosy w tym roku i kto to dokładnie był. Nie interesuje mnie łapanie za rękę i stawianie do kąta. Chciałbym tylko żeby Onet przestał udawać, że problemu nie ma, a głosowanie SMS-em to jedyna forma rywalizacji.
Szkoda żeby Blog Roku zamienił się w konkurs, w którym o zwycięstwie nie decyduje dorobek startujących osób tylko liczba kupionych i wysłanych SMS-ów.
Joanna Jaskółka, autorka bloga „Matka jest tylko jedna”
Z jednej strony fakt - to, że bloger musi błagać o SMS-y swoją społeczność jest słabe. Bardzo słabe. Tylko nie ze strony blogera, a… społeczności. Za każdym razem, gdy widziałam prośby całkiem poczytnych blogerów o głosy, czułam niesmak. Nie do blogera - do ludzi, którzy go czytają. Przyzwyczailiśmy się, że to, co w necie, to darmowe i nie lubimy za to płacić, a ponadto jesteśmy Polakami. Sukces to zło. Nie lubimy w tym pomagać. Wchodzimy sobie na blogi, bierzemy z nich wszystko, co dobre, czerpiemy garściami, wysyłamy maile, prosimy o rady, domagamy się odpowiedzi, ale kiedy bloger o coś prosi, nagle oburzenie - jak to? Dawał za darmo, a teraz złotówki wymaga? Niedoczekanie! I tak mu za dobrze!
Formuła konkursu, w której to czytelnicy swoimi głosami decydują, kto się dostanie do finału, a kto nie, jest taka sama od lat. Czy jest zła? Ma wiele wad, ale powiem wam w tajemnicy, że lepsza byłaby zawsze i nigdy. Bo zawsze można wymyślić coś innego i nigdy nie będzie to wszystkim pasować. Takie życie.
To tylko konkurs, którego formuła utrudnia jakąkolwiek weryfikację „popularności”. Bo powoli zaczyna się liczyć nie to, co ktoś robi, ale to, jak często i bardzo prosi. Sama dostałam kilkanaście wiadomości, w których czytelnicy przepraszali, bo sądzili, że bez ich głosów sobie poradzę, a mi samej głupio było non stop wałkować temat - pracowałam nad nowymi tekstami, a nie nad SMS-ami. Inna sprawa, że dość powszechne jest "kupowanie głosów", czyli kart sim, bo wciąż panuje przeświadczenie, że to prestiż wystąpić na gali.
Oczywiście, fajnie jest wziąć udział w takim wydarzeniu, szkoda, że zabrakło mi werwy, żeby zmobilizować czytelników, ale w dalszym ciągu uważam, że to nie konkursy świadczą o sile blogera, ale jego praca, której udział w konkursie wcale nie odejmie. Wręcz przeciwnie.
Adrian Kwiatkowski, autor bloga Powiedzialem.pl
Jeśli chodzi o konkurs Blog Roku i metodę głosowania SMS, to szczerze mówiąc na ten moment nie widzę lepszego sposobu wyłonienia najlepszych 10 blogów. Nie wyobrażam sobie by np. grono nawet 20 osób przeglądało te wszystkie zgłoszenia, czytało je i oceniało je w sposób rzetelny na tyle, aby nikt znowu nie miał jakiegoś ale.
Wszystkie dotychczasowe kontrowersje wokół głosowania stworzyli blogerzy i to właśnie oni są paradoksalnie największym problemem owego konkursu. Ludzie zapominają, że blogosfera to nie tylko zawodowcy robiący to jak należy, to nie tylko Ci z Blogowigilii, BFG, SeeBloggers, czy ludzie z innych jednoczących imprez, wiedzący że podstawową siłą blogerów jest transparentność i granie fair.
Ci, którzy zdecydowali się na nieczyste ruchy (np. nagradzanie upominkami za głosy) nie zdają sobie sprawy z tego, że stracili szansę weryfikacji tego, jak bardzo zaangażowaną społeczność mają wśród swoich czytelników. Przy okazji tracąc wiele w oczach swoich czytelników i kolegów po fachu.
To nie Blog Roku i głosowanie sms jest problemem, to blogerzy wannabe, Ci którzy chcą za wszelką cenę wypłynąć są skazą. Niestety tracą na tym wszyscy, prestiż konkursu, blogosfera i jej potencjalni partnerzy.
Natalia Tur, autorka bloga Nishka.pl
Nie podoba mi się formuła konkursu, czyli głosowanie za pomocą płatnych smsów, bo jest kłopotliwa i dla blogera i dla jego czytelników. Bloger bez intensywnego proszenia o SMS-y nie ma szans na zdobycie dużej ilości głosów. Musi, zapewne czując się z tym niekomfortowo, grać na emocjach czytelników („Piszę dla Ciebie cały rok, teraz proszę Cię tylko o jedno: o sms za 1,23 zł.”), natrętnie przypominać o głosowaniu i ukazywać zagrożenie („Spadłem z 10-tej pozycji, ratujcie!”).
Natomiast czytelnik czuje się "przymuszony", by dać blogerowi dowód swojej sympatii. Dostaje przekaz, że jeżeli nie wesprze blogera, ten może odpaść z konkursu, co może zrodzić w nim bunt, zwłaszcza że głosowanie jest płatne.
Pocieszające, że od lat w konkursie Blog Roku zwyciężają blogi dobre, ciekawe i wartościowe, a dochód z smsów przeznaczony jest na szczytne cele.
Jakub Pasek, autor bloga Oczekujac.pl
Zasadniczo etap SMS, można powiedzieć, nie ma wpływu na kształt ostatecznych wyników - laureatów wybiera jury - to koronny argument organizatora. Ale jeśli półfinał w jakichś zawodach ma upośledzony tryb wyboru, to siłą rzeczy przenosi się to na finał - logiczne. Poprzez drugi etap, oparty na głosowaniu SMS, plebiscyt traci na jakości - dwojako. Zdecydowanie ogranicza możliwość "dojścia do głosu" blogom mniejszym, o mniej chwytliwej tematyce, jeszcze z nieugruntowaną społecznością, albo po prostu z takim rodzajem społeczności, która nie jest scalona. Do czołówki, wówczas trafiają ci, którzy najskuteczniej rozpychali się łokciami - spamowali, prosili, angażowali środki finansowe w promocję. O nieuczciwych praktykach, jak kupowanie pakietów SMS premium nie będę się rozwijał - była taka oferta, czy ktoś skorzystał - nie wiem.
A drugi aspekt utraty jakości to zdecydowana rysa na wizerunku - cały niezdrowy buzz jaki generuje się przez "zachęty" do głosowania SMS zniechęca publiczność, czyli czytelników i uczestników, czyli autorów. Wystarczy spojrzeć na ilość oddanych głosów na blogi, które startowały rok po roku - w tej edycji i poprzedniej - spada. Z kolei wiele wartościowych blogów, wycofało się w trakcie, nie przyjmując takich zasad rywalizacji, jakie narzuciły blogi z "większą ambicją". Wielu deklaruje też nie wzięcie udziału już w kolejnych edycjach. A i bez tych deklaracji, widać jak bardzo zainteresowanie maleje - z roku na rok spada ilość zgłoszeń.
Brak zmian będzie miał ogromny wpływ na kształt konkursu - po prostu sam się skanibalizuje, blogosfera coraz bardziej dba o własną jakość, jeśli Onet tego nie zrozumie i zbagatelizuje, to znajdzie się ktoś, kto odpowie na potrzebę rynku i zorganizuje prestiżowy i mocny wizerunkowo plebiscyt. A ten Onetu stanie się wówczas zwykłym audio-tele, którym nikt poważny nie będzie zainteresowany. Więc albo BR rozmienia się na drobne w imię pseudo-viralowej reklamy w Social Media, albo chce tworzyć coś większego z czym będzie po drodze całej blogosferze.
Wioletta Pyzik, autorka bloga Niewyparzona Pudernica
Blog Roku to ciekawa inicjatywa, aczkolwiek organizacja kuleje. Z roku na rok do konkursu zgłasza się coraz mniejsza liczba blogerów, ponieważ polityka konkursu jest niejasna. Teoretycznie regulamin jest przejrzysty, jednak w praktyce to wielka drwina.
Blogerzy dostają propozycję zakupu SMS-ów mailowo. Na Allegro też pojawiła się oferta. Niektórzy blogerzy w zamian za głosy oferowali upominki. Kiedy zgłosiłam to na fanpage Blog Roku na FB otrzymałam odpowiedź, że niektórzy blogerzy są "kreatywni". Cóż, osobiście nazwałabym to łapówkarstwem i przekupstwem. Jestem pewna, że pewna grupa blogerów w nieuczciwy sposób zdobyła SMS-y. W związku z tym istnieje duże prawdopodobieństwo, że do finału dostały się też osoby, które na to nie zasługują. Organizatorzy tłumaczą, że zwycięzców wybiera jury, zgoda, ale jury wybiera spośród tych, którzy walczyli uczciwie i nieuczciwie. Osoby, na które zostały wysłane kupione SMS-y "blokują" miejsca blogerom, którzy wiedzą co to uczciwa gra.
Jedna z czytelniczek poinformowała mnie w komentarzu, że jej blog został zdyskwalifikowany pod koniec etapu głosowania SMS, mimo iż początkowo komisja dopuściła jej blog do udziału. Rzekomym powodem dyskwalifikacji był fakt, że jej blog był prowadzony w dwóch językach- polskim i angielskim. Wg organizatorów blog powinien być prowadzony w języku polskim, nie doszukałam się punktu, w którym byłoby napisane, że prócz języka polskiego nie można dodatkowo pisać w innym języku.
Kontrowersyjny jest fakt wykluczenia bloga w momencie, kiedy spora grupa osób wydała pieniądze na SMS-y głosując na niego.
Inna z czytelniczek napisała mi, że jest pewna, że co najmniej 50 osób wysłało głosy na jej bloga, tymczasem zaliczono zaledwie kilkanaście SMS-ów. Teraz stara się zebrać potwierdzenia wysłanych SMS-ów by przedstawić dowody organizatorom.
Jak w każdej grupie, tak samo w blogosferze, część osób jest uczciwa, część nie. Osoby, które nie znają zasad fair play psują wizerunek blogerów, którzy walczą uczciwie. Wielu dobrych blogerów nie startowało w konkursie, część zrezygnowała w trakcie, kiedy zaczęły wychodzić na jaw wyżej opisane sytuacje.
Osobiście jestem zniesmaczona polityką konkursu oraz postępowaniem blogerów, którzy chcą osiągnąć cel za wszelką cenę. Więcej nie wystartuję w żadnym wyścigu szczurów. Najlepszą nagrodą dla mnie są moi wierni czytelnicy. Podsumowując- jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Monika Czaplicka, socjolog, ekspert branży mediów społecznościowych, autorka książki „Zarządzanie kryzysem w social media”
Niestety, format konkursu na blog roku, który jest obecnie, wyczerpał się już jakiś czas temu. Coraz częściej rywalizacja na głosy przybiera formę karykaturalną, ponieważ biznes mafii konkursowej kwitnie. Możemy kupić głosy, zatrudnić armię trolli do ataku na konkurencję czy fałszować wyniki konkursu pewnie na inne sposoby. Na szczęście top 10 w danej kategorii podlega weryfikacji komisji, ale jeśli większość tej listy grała nieuczciwie - wybór może być trudny.
Innym problemem, który się pojawił podczas tegorocznej edycji były zmiany kategorii. Ponieważ głosowania są niezależne, przejście z jednej listy na drugą mogło diametralnie zmienić pozycję bloga. Trudno powiedzieć dlaczego komisja podejmowała niektóre decyzje, jak np. zmiana kategorii bloga Dariusza Ciechańskiego, który jest o wędkowaniu, z „pasja i twórczość” do „specjalistyczne i firmowe". Może to kwestia tego, że i format kategorii wymaga odświeżenia?
Myślę, że warto przemyśleć jak zmienić przebieg konkursu, żeby minimalizować tego typu nadużycia i problemy, bo może się okazać, że udział w kolejnej edycji nie będzie nobilitacją a siarą, a szansę na wygranie będą mieli tylko oszuści i kombinatorzy, a nie twórcy.
Dołącz do dyskusji: Kupowanie SMS-ów na Blog Roku szkodzi konkursowi, ale trudno o nową formułę (opinie blogerów)